Męczył się tak aż do powrotu swojej mamy. Nie przywitając się z nią nawet pobiegł szybko na górę, kiedy ona wysiadała z samochodu. Wiedział, że ona będzie widziała, że jest coś na rzeczy. Przebrał się szybko w pidżamę nim jego rodzicielka zdąrzyła wejść na górę i położył do łóżka udając, że śpi i starając się opanować dość szybki oddech.
W tym samym momencie Oliver jechał właśnie do swojego domu w szybkim tempie. Był zdenerowany. Bał się, że nie wstanie jutro, zaśpi czy cokolwiek. Tak jutro jest sobota, a Flynn wstaje o godzinie szóstej. Wszedł do domu i pocałował swoją młodszą o niecałe dwanaście lat siostrę i zastanawiał się, czemu czterolatka jeszcze nie śpi.
- Co lobiłeś dzisiaj Oli? - spytała się patrząc na niego swoimi cudownymi oczętami, nadal znajdując się na rękach u brata. Ten powoli zdjął buty i kurtkę po czym poszedł z nią na górę do jej pokoju.
- Byłem u Colina - powiedział nie zdradzając właściwie dlaczego. Wiedział, że gdyby jej to powiedział, możliwe byłoby, że powie wszystko rodzicom.
- Kto to Colin? Pozdluf go - uśmiechnęła się lekko zmęczona. Ten położył ją w łóżeczku i przykrył ją szczelnie. - A wies co Oli? Lubie cie jako mojego blaciszka - ponowny uśmiech z jej strony, a starszy Flynn pogładził ją po głowie układając przy tym niesforne blond kosmyki.
- Na pewno go pozdrowię - mówi cicho - i wiesz co siostrzyczko? Ja ciebie też lubię, ale jutro rano będę musiał wstać i bardzo chciałbym, żebyś poszła spać. To jak? Bajeczka o zaginionym misiu? - spytał biorąc do ręki ulubioną bajkę Caroline. Ta ochoczo lecz z wyraźnym zmęczeniem pokiwała lekko głową. Chłopak przeczytał jej bajkę dwa razy i dopiero wtedy dziewczynka usnęła, a on zszedł na dół kierując się do salonu.
- Dobry wieczór Rozalie, ktoś nam tu chyba przysnął - zaśmiał się budząc śpiącą przed telewizorem dziewczynę. Ta zaczerwieniła się lekko zdając sobie sprawę gdzie się znajduje.
- Znowu nawaliłam... - stweirdziła smutno - gdzie Caro? - pyta po chwili zdezoriętowania.
- Położyłem ją spać - czerwonowłosa opiekunka zakryła twarz w rękach szepcąc "jak ja ci się odwdzięczę?" - nie musisz Rozie, nie powiem nic rodzicom, ale idź już do domu i się wyśpij dobrze? Przyjdź jutro o siódmej, bo jutro muszę gdzieś jechać - dzkewczyna skinęła głową uśmiechając się przepraszająco i wyszła z domu.
Chłopak od razu przyszykował się do snu i szybko zasnął. O godzinie szóstej obudził go budzik, który nastawił sobie dnia poprzedniego. Bez żadnego oporu wstał idąc do pokoju młodszej siostry, która jeszcze śpi. Poszedł wziąć prysznic, wiedząc jednak, że miał niewiele czasu. Szybko się umył, a zimna woda diametralnie go orzeźwiła.
Kieyd wyszedł, Caroline już wstała i chodziła zaspana ciągnąc za sobą swojego ulubionego pluszaka. Co chwile przecierała swoje klejące się oczęta.
- A kto to już wstał? - spytał Oliver uśmiechając się do młodszej siostry i kierując się do pokoju, żeby ubrać się w swoje codzienne ciuchy. Potem zrobił śniadanie sobie i swojej siostrze na początku ją karmiąc. O siódmej, kiedy był już wyszykowany przyszła opiekunka czterolatki i chłopak pożegnał się z obiema dziewczętami i wyszedł. Wsiadł do samochodu kiedy zauważył, że pada deszcz. Normalnie chodził piechotą, lecz dzisiaj mimo wszystko musiał udać się tam samochodem, jeśli nie chciał dotrzeć przemoknięty.
Kiedy dotarł na miejsce wszedł do domu bez żadnego pukania, ani cokolwiek w ten deseń. Zastał staruszkę siedzącą w największym pokoju. Na jego widok lekko sie uśmiechnęła od razu się podnosząc. Flynn przytulił ją mocno.
- Anastasia - wymówił jej imie dość cicho.
- Co cię tak rano do mnie sprowadza Olvier? Mało masz tam obowiązków w domu? - zaśmiała się, choć naprawdę była ucieszona z jego wizyty. - Herbaty? - chłopak skinął tylko głową, a kobieta zniknęła za drzwiami do kuchi. Najwidoczniej nie oczekiwała odpowiedzi na pierwsze dwa pytania. Po chwili jednak wróciła i ponownie spytała o to samo - więc co cię sprowadza do staruszki?
- Hej, no nie jesteś taka stara - chłopak oburzył się cicho śmiejąc się pod nosem.
- No naprawdę? Przeiceż ja juz stara bukwa jestem - odparła uśmiechając się serdecznie i stawiając przed nastolatkiem najlepszą herbatę jaką kiedykolwiek mógłby pić. Właściwie Anastasia nie była jego rodziną, poznał ją w sumie przez przypadek i od tamtego czasu dość często ją odwiedza.
- Skoro tak mówisz, to ja także jestem stary - zaśmiał się chłopak - w sumie moglibyśmy porozmawiać? Wczoraj byłem na korepetycjach u Colina - starsza kobieta uniosła brwi w geście zdziwienia.
- Tego Colina? - dopytała się. Ona, jako jedyna z osób trzecich wiedziała co tak naprawdę niebieskooki robił młodszemu chłopakowi. I choć czuł się wtedy potwornie mówiąc to i oczekując na karcące słowa, otrzymał krótkie zdanie "Oliver, nie chcę stawać pomiędzy tobą, a twoimi przyjaciółmi, ale czy nie sądzisz, że robiąc takie świństwo temu chłopakowi, robisz także świństwo samemu sobie? Popatrz tylko, z tego co wiem, jesteś lubiany w szkole i podziwiany, ale co to za podziw, który prawdopodobnie spowodowany jest strachem o to, że i komuś innemu może się coś stać?". Do tej pory dość często przypominał sobie jej słowa i... Ona na prawdę miała rację. Choć teraz już nie potrafił zaprzestać, bał się wyśmiania ze strony przyjaciół.
- Tak. Spędziliśmy wczoraj nad książkami kilka godzin, aż do dwudziestej trzeciej i dzisiaj jeszcze mam go odwiedzić.
- I jaki on jest?
- W sumie sam nie wiem, nie rozmawiałem z nim o czymkolwiek innym - przyznał po chwili także dodając - ale na początku wcale nie chciał uwierzyć w to, że będę chciał mieć u niego korepetycje, jak przyszedłem do niego wczoraj to był mimo wszystko strasznie zdziwiony.
- Pogadaj dzisiaj z nim też o czymś innym, a potem zdaj relacje mi, dobrze? - powiedziała niczym tajny agent, na co Oliver przytaknął lekko się uśmiechając. Może to dziwne, ale słuchał się czasem tej kobiety jak nikogo innego.
Przegadali jeszcze godzinę. Anastasia opowiadała mu o swoim dzieciństwie, mężu, dzieciach... O wszystkim. W sumie to nie był pierwszy raz, ale kobieta miała tyle przeżyć, że cały czas przypominała sobie nowe i nowe.
- Ja już muszę się zbierać, idę do Colina - oznajmił przytulając staruszkę i uśmiechając się serdecznie po czym wyszedł. Wsiadł do samochodu i ruszył w stronę domu chłopaka. Zadzwonił dzwonkiem i tuż po chwili drzwi otworzył mu zaspany chłopak w samych dresach. Kiedy Oliver dostrzegł na jego brzuchu i ramieniu ogromne siniaki, przeklął w duchu wiedząc, że to właśnie on jest tego sprawką. Otworzył usta chcąc coś powiedzieć, kiedy Colin zoriętował się co jest na rzeczy. Szybko zamknął drzwi i tuż po chwili otworzył je ubrany w koszulkę. Zaprosił Flynna gestem ręki do swojego domu.
- Przepraszam, dopiero wstałem - wytłumaczył chłopak siadając dotego samego stołu co wczorajszego dnia. Niebieskooki usiadł po chwili tuż obok niego. W milczeniu wsłuchiłwał się w wytłumaczenia młodszego chłopaka przez jakąś godzinę odpowiadając tylko wtedy, kiedy chłopak spytał go o jakieś zadanie. - Więc już przerobiliśmy wszystkie tematy - podsumował na koniec chłopak modląc się w duchu, aby to był już koniec jego męczarni.
- Colin ja... Nawet nie wiem co mam powiedzieć. Te siniaki... - Reynolds spuścił głowę w zastanowieniu usmiechając się szyderczo.
- Więc nagle jest ci przykro, kiedy widzisz co narobiłeś? - spytał z drżącym, załamywującym się głosem. Miał dość już towarzystwa starszego co widocznie oddziaływało na jego psychikę.
- Nie ja po prostu... Oh, możemy po prostu porozmawiać? - spytał z nikłą nadzieją, lecz zielonooki zaprzeczył i wyprosił go. - Proszę - dodał nacisk na to słowo.
- Więc o czym chcesz rozmawiać? - spytał chłopak, a w jego oczach zbierały się łzy. - Myślisz tylko o tym, co dla ciebie jest najlepsze. Starasz się tylko o względy u innych. A zaprzeczając tym słowom, zaprzeczasz sam sobie.
- Może pojedziemy do mnie? - spytał ponownie.
- Nie. Po prostu wyjdź.
- Masz pozdrowienia od mojej siostry - powiedział cichym głosem tym razem posłusznie wyszedł i kierując się do samochodu, którym odjechał do domu.